Aktualności
10.06.2021

"Włoskie love story" - fragment

Przeczytaj przedpremerowo fragment nowej książki Natalii Sońskiej!

Kiedy zbliżały się do restauracji, z oddali dobiegały już podniesione, rozbawione głosy. Wieczorna fiesta trwała w najlepsze, a cały lokal wypełniony był gośćmi. Nie tylko turystami, ale też miejscowymi, przyjaciółmi Paola, którzy nigdy go nie zawodzili, biesiadując z nim niemal każdego wieczoru.Radek, Jacek i dwóch innych kolegów, którzy byli rezydentami biura, bawili się w najlepsze przy jednym ze stolików. Paolo oczywiście raczył miejscowymi trunkami swoich gości, chodząc od stolika do stolika i uzupełniając kieliszki.
(…)
– Zamawialiście już coś do jedzenia? – zapytała [Ola]. – Kiszki mi marsza grają, jeśli za chwilę czegoś nie zjem…
– Spokojnie, pizza już jest zamówiona a Paolo przyniesie nam jakieś antipasti – uspokoił ją Radek i poklepał Olę po dłoni.
Chwilę później właściciel w towarzystwie jednego z kelnerów postawili przed towarzystwem dwie duże tace przekąsek, aż ślinka ciekła na sam widok tradycyjnych włoskich grzanek z pomidorową salsą, carpaccio i wszelkiego rodzaju oliwek w ziołach. Już samymi przystawkami można było się najeść do syta! Rozpoczęli więc prawdziwą ucztę, a zadowolony Paolo, około pięćdziesięcioletni Włoch z krwi i kości, co chwilę dolewał swoim gościom to wina, to limoncello, to innych trunków własnego wyrobu. Muzyka grała wesoło gdzieś w tle, przytłumiona teraz gwarem rozmów. Raz po raz jakaś grupka turystów zatrzymywała się przy trattorii, by sprawdzić, czy są w niej jeszcze wolne miejsca, ale ani na zewnątrz w oświetlonym girlandami ogródku, w którym przy największym stoliku siedzieli młodzi rezydenci biura, ani tym bardziej w środku klimatycznej knajpki nie było miejsca. Kelnerzy uwijali się jak mróweczki, co chwilę donosząc to przystawki, to pizzę, to kolejne trunki.
– Uwielbiam to miejsce – powiedziała z zachwytem Ola, wpatrując się przed siebie.
Po drugiej stronie promenady słońce zachodziło właśnie na horyzoncie, chowając się w gładkiej tafl i spokojnego morza. Te kolory pomarańczu, różu, błękitu nieba i granatu wody były niczym namalowany na płótnie pejzaż. Trudno było uwierzyć, że to natura stworzyła tak wspaniały krajobraz. I choć tutaj, w nadmorskim kurorcie, klimat Włoch był zupełnie inny, niż ten, który ukochała, chociażby w Bolonii, Ola uwielbiała go równie mocno. Mogłabym tu nawet zamieszkać – pomyślała.
Na plaży nieliczni spacerowicze przechadzali się brzegiem morza, mocząc stopy w ciepłej wodzie. Gdzieniegdzie dzieci pod czujnym okiem rodziców stawiały babki z piasku. Lekki wiatr wiejący znad wody muskał przyjemnie policzki, a zapach rześkiego powietrza pobudzał zmysły. Położone nieopodal kluby i bary rozpoczynały właśnie pracę na pełnych obrotach. O tej porze miasto jakby drugi raz w ciągu dnia budziło się do życia. I to właśnie w tym wszystkim Ola lubiła najbardziej – to umiłowanie do korzystania z niego pełnymi garściami. Tu szkoda było czasu na sen czy zamartwianie się – tu żyło się chwilą i czerpało przyjemność z drobiazgów!
– Jest pięknie, prawda? – Usłyszała głos Sary, która najwyraźniej myślała teraz dokładnie o tym samym.
Obie, podpierając dłonią brodę, wpatrywały się w rozpościerający się przed nimi widok. Rimini było kwintesencją beztroskich wakacji.
– Gdybym tylko mogła, zostałabym tu na stałe – powiedziała Ola bez namysłu, po czym zaczęła się jednak zastanawiać, czy na pewno tutaj chciałaby spędzić resztę swojego życia.
– Nie wyobrażam sobie, żeby to miał być twój ostatni sezon tutaj. – Sara popatrzyła na nią.
Ola spuściła nieśmiało wzrok i wzięła głęboki wdech. Chwilę zastanawiała się nad tym, co postanowiła sobie w kwietniu, przed przyjazdem tutaj. Nie było dnia, by nie myślała, czy dobrze zrobiła, składając obietnicę, której dotrzymanie wcale nie sprawiało jej tyle radości, ile myślała, że sprawi.
– Obiecałam Krzyśkowi, że po studiach wrócę do Polski. Oboje musimy się w końcu ustatkować. – Wzruszyła ramionami.
– Kosztem własnego szczęścia? Poza tym, umówmy się, ustatkować to się możecie po ślubie, a z tego, co wiem, on nawet ci się nie oświadczył.
– Kto wie, może niebawem to zrobi. – Ola uśmiechnęła się nieśmiało do przyjaciółki.
– Co takiego? – Sara zamrugała szybko.
– Och, nieważne, tak tylko mówię. Zresztą, sama podsunęłaś mi tę myśl… Tak czy inaczej, obiecałam Krzyśkowi, że w końcu będziemy żyli jak para, razem, a nie tysiące kilometrów od siebie przez połowę roku. – Starała się szybko zmienić temat.
– Zastanów się tylko, czy to, co obiecujesz swojemu chłopakowi, by go zadowolić, zadowala również ciebie.
– Sara, ja go kocham i chcę z nim być, a nie mogę też wymagać, by tylko on się dostosowywał. I tak robi to już od wielu lat. Czas na mnie. Na tym polega związek, trzeba iść na ustępstwa. I wcale mnie to nie boli, że zrezygnuję z pracy rezydentki, zawsze przecież będziemy mogli przyjechać tu na wakacje. Uwierz mi, Krzysiek naprawdę jest tego wart.
Sara już miała coś powiedzieć, zdecydowała się jednak ugryźć w język. Spojrzała ponad ramieniem przyjaciółki i wyraźnie się rozpogodziła. Ola obejrzała się dyskretnie za siebie i przy barze ujrzała nie kogo innego, a Marca. O dziwo, był sam, bo Marcina nigdzie w pobliżu nie zauważyły.
– Pozwolisz, że cię przeproszę. – Chochliki w oczach Sary wyrażały tylko jedno.
Dziewczyna powoli wstała od stolika i ruszyła w stronę baru, witając się radośnie z nowym znajomym. Ola zaśmiała się po nosem i wróciła do obserwowania pięknego zachodu słońca, pociągając łyk słodkiego wina.

 

Bestsellery