Wypożyczalnia Świętych Mikołajów

kilku bohaterów w około świątecznym czasie. Mimo że w opowieści poruszonych zostało wiele wątków, to nie czułam się zagubiona w trakcie czytania. Wręcz przeciwnie, wszystko było na swoim miejscu. Nie ma tu miejsca na nudę. Akcja jest ciekawa, bohaterowie dobrze wykreowani, a cała historia wciągająca i prawdziwa. Nie brakuje w niej emocji: zarówno pozytywnych, jak i negatywnych, dokładnie jak w życiu. Zakończenie pozostało otwarte, więc nie pozostaje mi nic innego jak czekać na kontynuację – a muszę przyznać, że jestem ciekawa jak potoczą się dalsze losy bohaterów. Tym bardziej, że dobrze spędziłam czas z książką. ,,Wypożyczalnia Świętych Mikołajów” to lekka i klimatyczne opowieść, która swoją magią, i splotem różnorodnych wydarzeń, wprowadza czytelnika w świąteczny nastrój. To naprawdę ciepła historia, w której cuda się zdarzają.

razu przychodzi Ci na myśl i dlaczego? 🤔 ** ** ** Drogi czytelniku! Dziś zabiorę Cię do wypożyczalni Świętych Mikołajów. To właśnie tam poznamy pewnych bohaterów, którzy opowiedzą nam swoje historie. Jedne będą słodkie inne gorzkie, ale każda z nich równie życiowa. Idziemy zobaczyć, jak się zakończą? 🤗 Po książkę „Wypożyczalnia Świętych Mikołajów” sięgnęłam w akcji #wyczytujeswiatecznezapasy2 u @blaskksiazek 😉 I to właśnie ona ma w sobie, można by rzec wszystko, lecz… Teoretycznie jest idealna, gdyż posiada piękną okładkę, cudowne detale, autorka miała ciekawy pomysł na fabułę, która jest tak skonstruowana, iż człowiek, czytając ją, myślami jest przy filmie „Listy do M”, dodatkowo wykreowała świetnych bohaterów, których się kocha albo nie lubi. Aczkolwiek mimo wszystko zabrakło jej najważniejszego… emocji i głębokich refleksji. 🙈 Tę powieść otworzyłam na czytniku jednego dnia, a następnego już ją kończyłam. Właśnie tak szybko się ją czyta. Chociaż po dzisiejszym pisaniu opinii muszę przyznać, iż najbardziej w pamięci zapadła mi właśnie owa wyżej wspomniana wypożyczalnia i urywki poszczególnych historii. 😉 Jestem trochę nią rozczarowana, bo chociaż Agata Przybyłek ma niezwykle lekki styl i w fajny sposób przelewa na papier myśli, które rodzą się jej w głowie, to jednak wiem, że potrafi lepiej wyrażać swoje emocje. I zakończenie było nijakie. Myślę, że mimo wszystko warto sięgnąć po tę książkę, ponieważ jest naprawdę bardzo dobra. Z pewnością umili Wam czas, jednakże jednocześnie nie spodziewajcie się po niej, nie wiadomo czego. Po prostu odprężcie się z kubkiem herbaty w ręku i dajcie się wciągnąć w ten magiczny świąteczny czas. Ja z chęcią sięgnę po kolejny tom, który podobno ma powstać, bo jestem ciekawa, co jeszcze spotka bohaterów. 🙂

Czytając ten tytuł widziałam go na ekranie - to było jak oglądanie filmu - słodko, gorzkiej komedii romantycznej. Świąteczny klimat, śnieg, Mikołaje z każdej strony i nagle ON.. bohater, który popsuł mi cały piękny obraz. Autorka dobrze wiedziała, że historia Tomka i Amandy będzie bardzo sprzeczną stroną tej książki.. bo inaczej tego nie potrafię wytłumaczyć 🥹. Żyjąc sobie codziennym życiem Magdy, Grześka, Justyny, Amandy, Tomka i Mikołaja, a nawet Kaśki, która wniosła trochę uśmiechu do tej lektury, bardzo przyjemnie spędziłam czas. Doszłam także do tego, że niektóre momenty w naszym życiu - te totalnie nieplanowane, mogą nas wiele w życiu nauczyć, nasze myśli i refleksje w takich sytuacjach ruszają z kopyta. Mimo, że każdy z naszych bohaterów całkiem miło spędził święta, to nie zawsze było tak jakby tego najbardziej chcieli. Wydaję mi się, że niektórzy z nas także mają takie chwile i myśli w święta "jest fajnie, ale czegoś, albo kogoś tutaj brakuje".. Autorka skończyła książkę słowami "ciąg dalszy nastąpi" i od razu sobie zapowiedziałam, że ja ten ciąg dalszy poznam. 😊

𝚓𝚞ż 𝚌𝚑𝚢𝚋𝚊 𝚌𝚊ł𝚢 ś𝚠𝚒𝚊𝚝. 🎄 Historie wszystkich bohaterów przeplatają się ze sobą, więc nie ma zbędnego chaosu i problemu z uporządkowaniem sobie wszystkiego w głowie. To na duży plus. Tak samo jak krótkie, dynamiczne rozdziały. 🎄 Czyta się dość szybko i to tyle. Wiem, że na długo ta książka nie zapadnie mi w pamięć *oprócz cudownego wydania z chropowatą fakturą na okładce!*. Akcja z Grześkiem była niczym ta legendarna z Hanką i kartonami, tyle że z mniej dramatyczną końcówką🤷🏻‍♀️ 🎄 Czułam się jakbym czytała kolejne historie z 'Listów do M.' Jakoś nie przepadam za tym formatem, ale wiem, że ma swoich wiernych fanów. Nic nadzwyczajnego, ale Tomka bym powiesiła na gałęzi. Za cokolwiek. Byleby bolało. Bardzo.