Śmierć pani Westaway

Autorka: Ruth Ware

Przekład: Anna Tomczyk

Dane podstawowe

  • Data premiery: 2021-06-02
  • Rok wydania: 2021
  • Liczba stron: 480
  • Oprawa: miękka
  • ISBN: 9788366736009
Cena:
38,61 zł 42,90 zł
Produkt dostępny

Opis książki Śmierć pani Westaway

Każda rodzina ma swoje mroczne tajemnice

Hal, młoda tarocistka, rozpaczliwie potrzebuje pieniędzy. Nadal nie może pogodzić się ze śmiercią matki. Ponadto, człowiek, od którego pożyczyła sporą sumę, chce odzyskać swoje należności.

Gdy Hal otrzymuje tajemniczy list, wydaje się, że jej sytuacja może się poprawić. Dowiaduje się z niego, że jej babcia – Hester Westaway – mieszkająca w ogromnej posiadłości w Kornwalii, zmarła. Ta wiadomość budzi wątpliwości Hal. Jest przekonana, że jej dziadkowie nie żyją już od ponad dwudziestu lat. Mimo że nie może w to uwierzyć, czuje, że powinna pojawić się na pogrzebie i odczytaniu testamentu. To może być dla niej szansa na duży zastrzyk pieniędzy.

Czy to wszystko jest tylko żartem? Co kryje się w mrocznej przeszłości domu Hester Westaway?

O autorce

Dane szczegółowe

Data premiery: 2021-06-02
Rok wydania: 2021
Liczba stron: 480
Oprawa: miękka
ISBN: 9788366736009

Opinie o książce Śmierć pani Westaway, Ruth Ware

5

Alicja Cichowicz

22.10.2022

🕸️Hal została sama na świecie. Jej matka zginęła w wypadku. Utrzymuje się z prowadzenia budki na molo, gdzie układa chętnym
karty tarota. Wynajmuje małe, obskurne mieszkanie na strychu. Dziewczyna ledwo wiąże koniec z końcem, a dodatkowo lichwiarz, od którego pożyczyła pewną sumę pieniędzy pilnie domaga się ich spłaty...Brzmi intrygująco? A to dopiero początek.! 🕸️Długo zwlekałam z lekturą tej książki i żałuję,że tak długo. Ruth Ware oczarowała mnie słowem. Skrzętnie utkała mroczną, tajemniczą historię,niczym pajęcze nici oplatające pokoje w posiadłości Trepassen.Powieść wciągała mnie w swoje objęcia z każdą kolejną stroną. Miejsce akcji książki było strzałem w dziesiątkę!Ogromna, opuszczona posiadłość zmarłej.Skrzypiąca brama, stado srok krążących nad głową.Bluszcz porastający mury.Ogromne ilości kurzu, niedziałające oświetlenie, skrzypiące deski, wnętrza pełne pajęczyn i wilgoci. Zamki w drzwiach umieszczone za zewnątrz,jakby kogoś kiedyś tam przetrzymywano. Cała ta otoczka budzi już uczucie niepokoju i elektryzuje.Pobudza do odkrywania rozwiązania łamigłówki powstałej wokół zapisu testamentu.Ruth Ware zaplotła kłębek intrygi w perfekcyjny sposób. Kolejne nitki prowadzą do jego rozwiązania, które pozostaje słodką tajemnicą praktycznie do ostatnich stron książki. 🕸️Bohaterowie powieści są zróżnicowani nie tylko pod względem charakterów, ale też posiadanego majątku, które staje się kością niezgody wśród Westawayów obecnych na pogrzebie.Ruth Ware skrzętnie dozuje emocje,które niczym kolce jeżyn wbijają się i nie chcą wypuścić nas ze swoich objęć. 🕸️ Fabuła wciąga i otula niczym jesienna mgła o poranku. Na pewno będę czytać inne książki autorki.
4

Paulina Janiec

18.10.2022

Kilka miesięcy temu przeczytałam ,,Pod kluczem”, więc sięgając po ,,Śmierć Pani Westaway" w oczywisty sposób nastawiłam się na historię zajmującą,
lecz jednocześnie przewidywalną; w przypadku tego konkretnego tytułu intrygę rozgryzłam niemal natychmiast, lecz mimo to nadal pozostałam usatysfakcjonowana - głównie przez wspaniale wykreowany nastrój; aurę pełną napięcia, niepokoju i mrocznej tajemniczości, którą Ruth Ware szalenie sugestywnie kreśliła. Sięgając po ‘Śmierć’ liczyłam na podobne doznania i… Się przeliczyłam, ponieważ od samego początku byłam przekonana zarówno o banalności powyższej opowieści, jak i o własnej nieomylności. Przemknęło mi nawet przez myśl, że tuż za rogiem, dybie na mnie najbardziej pozbawione charakteru rozczarowanie roku; pierwsze rozdziały zapowiadały bowiem ograne motywy fabularne i czterystu stronnicową mordęgę z irytującą do kwadratu bohaterką. Nuda, nie? Ale im dalej w las, tym gęściej. Autorka utarła mi nosa. Każde z moich przypuszczeń okazało się błędne, żaden pozornie prosty scenariusz fabularny nie miał prawa bytu, założenia zostały tylko nic nieznaczącymi założeniami, a wszystko to co brałam za pewnik, rozsypało się niczym domek kart. Akcja nabrała tempa, ja natomiast pogubiłam się zupełnie w zawiłej sieci kłamstw, dziwacznych powiązań, prawdopodobnych motywów i niesamowitych zdarzeń. Momentami miałam wręcz wrażenie, jakby Ware przeniosła mnie - wakacyjnego czytelnika powieści z dreszczykiem - do prawdziwego świata kryminału, rodem z Agathy Christie. Ruth Ware udanie wyszło naśladownictwo zagrań Królowej Suspensu; osadzenie grupy postaci, uwikłanych w skomplikowany spisek zadzierzgnięty wokół wielkiego majątku i iluzorycznego psikusa nestorki rodu, w zamkniętej scenerii, z posępnym tłem oraz zagadkami z przeszłości, musiał być strzałem w dziesiątkę. I w istocie był, bo ów sensacyjne wydarzenia są nie tylko szalenie intrygujące, lecz przede wszystkim rozpalające wyobraźnię; czytelnik pchany rosnącym podnieceniem, gorączkową ciekawością i możliwością odkrycia rzeczywistego ciągu przyczynowo – skutkowego, przerzuca kartki ,,Śmierci Pani Westaway” szybciej niż wydaje się to możliwe, osiągając przy tym apogeum ekscytacji równocześnie z momentem kulminacyjnym – z finałem, który początkowo wydawszy się wręcz niesamowity i zbyt nieprawdopodobny, okazuje się tym najwłaściwszym. Bawiłam się wyśmienicie. Polubiłam pióro autorki, jego lekkość i nienachalność; polubiłam jej kreacje postaci, drobiazgowo rozłożone profile psychologiczne, ich niejednoznaczność, specyficzną złożoność. Także sposób budowania z wolna postępującego nastroju niepokoju, lękliwej nerwowości; ile suspensu, palącego wyczekiwania, mroku i duszności Ruth Ware wkłada w misternie skonstruowaną fabułkę; jak urokliwie posępne obrazy tworzy; jak dba o dostarczenie odpowiednich emocji swemu czytelnikowi! Absolutnie nie przeszkadza mi nieśpieszne tempo akcji, poboczne wątki, osobiste przemyślenia bohaterów, rozterki, refleksje; przeciwnie. To takie aspekty niby błahe, zwłaszcza osobno, jednak zebrane razem i połączone w całość, mogą stworzyć historię dostarczającą całego mnóstwa wrażeń i pełnowymiarowych doświadczeń.
4

Panna Czytelniczka

17.07.2022

Ruth Ware po raz kolejny mnie nie zawiodła! „Śmierć pani Westaway” to moje drugie spotkanie z autorką i zdecydowanie określam
je jako udane - tak jak było i w przypadku „Pod kluczem”. Hal jest w ciężkiej sytuacji życiowej, potrzebuje pieniędzy, a dokładniej - potrzebuje ich na wczoraj. I właśnie w tym momencie dostaje informację o spadku po babci, co jest dla niej dość zastanawiające, jako że jej babcia nie żyje od kilku lat. Chociaż nic do siebie nie pasuje w tej układance luźnych faktów, postanawia zaryzykować i spróbować w ten niezbyt szczery i zdecydowanie niezgodny z prawem sposób zdobyć pieniądze pozostawione jej przez panią Westaway. Tajemnice rodzinne, w które zostajemy wciągnięci w „Śmierci pani Westaway” sprawiają, że nie da się od niej oderwać. Im dalej zagłębiamy się w fabułę, tym sekretów jest więcej i coraz mocniej zaskakuje, jak możliwe jest życie w takiej sieci kłamstw. Kreowanie historii odbywa się dwutorowo - poznajemy Hal dzisiaj i jej mamę ponad 20 lat wcześniej, gdy dowiaduje się, że jest w ciąży. Kolejne fragmenty układanki, które prezentuje autorka, dość łatwo było mi połączyć w całość. Ta lekka przewidywalność zdecydowanie nie odebrała mi jednak przyjemności z lektury, a zakończenia i tak nie udało mi się odgadnąć w 100%. Za ogromne plusy tej książki uważam umiejscowienie części akcji w Brighton - angielskiej nadmorskiej miejscowości, oraz zajęcie Hal i jej mamy, czyli stawianie tarota. Pomimo pojawiającego sceptycyzmu w stosunku do czytania kart, podobało mi się jak ten wątek został spleciony z całą historią. Bardzo polecam osobom lubiącym nie tylko kryminały, ale i zagadki rodzinne.
5

Julia Galewska

15.05.2022

Małe, angielskie miasteczko położone nad brzegiem wzburzonego morza, pogrążone w przytłumionym, przebijającym przez chmury świetle, a w nim stara, porośnięta
bluszczem posiadłość, gdzie pokoje pokryte są warstwą kurzu, a krokom towarzyszy skrzypienie desek. Czy to nie brzmi jak idealna sceneria dla przestępstwa? Najpierw jednak Ruth Ware przedstawia nam Hal - dziewczynę, która została sama na świecie i ledwo wiąże koniec z końcem, wróżąc z kart tarota na miejskim molo. Hal jest pogrążona w długach, gdy niespodziewanym zrządzeniem losu otrzymuje wiadomość informującą o śmierci jej babki i spadku, jaki po niej odziedziczyła. Jest tylko jeden problem - jedyna babka jaką miała Hal, zmarła dawno temu. Mimo to, nie mając innego wyjścia, dziewczyna stawia wszystko na jedną kartę i wyrusza do posiadłości pani Westaway zdeterminowana, aby odebrać pieniądze, które pomogą jej wrócić na prostą. Gdy dociera na miejsce odkrywa, że sprawy są dużo bardziej skomplikowane niż się spodziewała, a pani Westaway odchodząc, pozostawiła po sobie tylko śmiercionośny chaos. “Śmierć pani Westaway” wciągnęła mnie praktycznie od pierwszej strony. Wiekowa posiadłość na angielskim wybrzeżu, owiany tajemnicą spadek, tajemniczy pamiętnik i karty tarota - wszystkie te elementy stworzyły niepowtarzalny, pełen mroku klimat, który sprawił, że strona po stronie ta historia coraz bardziej mnie pochłaniała. Ruth Ware nie tylko fantastycznie zbudowała napięcie, ale również stworzyła zagadkę, której rozwiązanie pozostało dla mnie całkowitą tajemnicą aż do momentu kulminacyjnego. Wszystkie elementy książki wydają się być odpowiednio przemyślane, jednak to, co zainteresowało mnie najbardziej to postać głównej bohaterki, Hal. Pomijając już to, że dziewczyna wróży z kart tarota, co samo w sobie jest fascynujące, to intrygujące okazały się również rozterki moralne bohaterki. Początkowo Hal wydaje się być zdeterminowana, aby oszustwem zapewnić sobie finansową stabilizację, jednak pod wpływem kolejnych wydarzeń jej postawa ulega subtelnym przemianom. Jest to zdecydowanie interesująca postać, z której historią musicie się koniecznie zapoznać. A gdy już sięgnięcie po “Śmierć pani Westaway” nie zapomnijcie kupić pozostałych książek autorki, bo obiecuję, że będziecie chcieli więcej. Polecam serdecznie!
5

Aleksandra Puszczykowska

05.04.2022

Sięgnęłam po tę książkę po „Pod kluczem”, którą też bardzo polecam. To jest mój ulubiony rodzaj książek! Odgrzebywanie starych tajemnic i
rodzinne zawiłości - o tym mniej więcej jest ta historia. Uważam, że najlepiej nie zdradzać za dużo, bo psuje to zabawę. Ostatnie 100 stron czytałam kosztem snu, bo nie mogłam się oderwać! Co do rozwiązania, domyśliłam się już troszkę wcześniej niż to chyba było przewidziane, ale i tak zaskoczenie było. No i ten angielski klimat i deszczowa pogoda, to wszystko podbija cały klimat. Niemalże czułam wiatr i deszcz na własnej skórze! Niesamowicie odciąga od rzeczywistości!
3

Aleksandra Górna

03.11.2021

Tarocistka Hal stoi nad przepaścią. Finansową przepaścią. Tarocistka pożyczyła pieniądze od nieodpowiedniego człowieka i drobna pożyczka urosła do monstrualnych rozmiarów.
Gdy Hal nie wie, co robić, spada na nią wiadomość o śmierci babci. Z tym, że… jej babcia nie żyje od ponad dwudziestu lat. Pomyłka? Być może. Ale Hal postanawia wykorzystać sytuację i poprawić swoją sytuację finansową. Smutno mi po lekturze tej książki. Spodziewałam się czegoś równie dobrego, jak “Pod kluczem”, i niestety tego nie dostałam. Ponad połowa książki była niezwykle statyczna. Działo się tam mało, natomiast za wiele było przemyśleń głównej bohaterki. Jej dążenia do poznania tajemnicy matki były jakieś takie...nudne. Przynajmniej dla mnie. Nie zainteresowała mnie historia Maggie i Maud. Chociaż od połowy się wciągnęłam w historię. Bo wtedy coś zaczęło się dziać. Ale Hal nadal irytowała. O tyle dobrze, że bohaterka miała przemyślenia, czy dobrze robi. Samo zakończenie nie zrekompensowało średniej - co tu dużo mówić - akcji reszty historii. Warte odnotowania jednak jest to, że udało utrzymać się klimat domu, będącego przedmiotem spadku. To fajnie pokazuje, jak Autorka umie w klimat. Dużo słabsza od “Pod kluczem” książka, ale nadal Autorka jest na liście tych, którym ufam w kwestiach klimatycznych powieści.
4

Zaczytana Angie

17.08.2021

Ostatnio zdecydowanie częściej sięgam po naszych polskich autorów, w tym roku przeczytałam tylko sześć książek zagranicznych pisarzy.  Szóstą była "Śmierć pani
Westaway" Ruth Ware. Od razu zaznaczę, że nie czytałam poprzedniego dzieła autorki, więc podeszłam do niej bez żadnych oczekiwań i może właśnie dlatego tak bardzo mi się podobała. Dawno nie miałam w rękach tak klimatycznej powieści. Bo to nie tak, że te blisko pięćset stron było wypełnione akcją, to zdecydowanie nie jest pozycja, którą docenią fani fabuły rozpędzonej jak pendolino. To lektura dla koneserów, czytelnik może się rozkoszować mroczną, gęstą atmosferą, zwyczajnie czerpać przyjemność z samego faktu czytania.  Przyznaję, że interesowałam się jako nastolatka różnymi wierzeniami, przesądami, horoskopami, ale nigdy nie zdecydowałam się na wizytę u wróżki ani sama nie próbowałam odkryć, co przyniesie mi przyszłość. Jedynie stawiałam pasjansa, zarówno w karcianej, jak i komputerowej wersji. Tarot w "Śmierci pani Westaway" był dla mnie takim dodatkowym smaczkiem i z zainteresowaniem czytałam o doświadczeniach głównej bohaterki, która zarabiała na życie przepowiadaniem przyszłości, podobnie jak wcześniej jej matka.  Zdradzę Wam też, że mam słabość do historii, w których ważną rolę odgrywa testament, najlepiej pozostawiony przez jakiegoś zupełnie nieznanego krewnego. Motyw stary jak świat, ale dla mnie niezawodny. W tej powieści podkręcony dodatkowo od samego początku, bowiem wszystko wskazuje na to, że doszło do pomyłki, której spadkobierczyni nie tylko świadomie nie chce naprawić, ale postanawia wręcz wykorzystać nadarzającą się okazję do nieuczciwego wzbogacenia.  Nic jednak nie jest tak oczywiste, jak początkowo się wydaje. Hal nie jest bezwzględną oszustką i naciągaczką, a w rodzinie zmarłej Hester Westaway aż roi się od pilnie strzeżonych tajemnic, które stopniowo wychodzą na jaw.  Świetna jest też konstrukcja książki - poznajemy wydarzenia z perspektywy Hal w narracji trzecioosobowej, a są one przeplatane fragmentami pamiętnika młodej kobiety, datowanymi na dwadzieścia lat wcześniej. Ja uwielbiam takie wstawki, a w tej powieści mają one niebagatelne znaczenie.  Zakończenia można się było częściowo domyślić, może nie od pierwszych stron, ale autorka umiejętnie odsłaniała kolejne karty, rozbudzając ciekawość i mobilizując do główkowania.  "Śmierć pani Westaway" to klimatyczna opowieść o ludzkiej naturze, trudnych relacjach rodzinnych i definiowaniu siebie w oparciu o własne korzenie. Ja jestem oczarowana stylem autorki, tym jak budowała i rozwiązała wszystkie wątki. Polecam i chcę więcej.  Moje 9/10. 
5

Jolanta Bugała-Urbańska

12.07.2021

„Jedna sroczka smutek wróży…” Zaniedbana kornwalijska posiadłość, wróżenie z kart tarota, rodzinne tragedie i tajemnice - Ruth Ware potrafi tworzyć niepowtarzalny
klimat! Mimo, że nieco bardziej stonowana, „Śmierć pani Westaway, to kolejna po znakomitej „Pod kluczem”, powieść autorki, od której nie mogłam się oderwać. Gdy umiera nestorka rodu, na odczytanie testamentu przybywają dorosłe dzieci zmarłej wraz z rodzinami oraz młoda Hal Westaway. Kobieta ma problemy finansowe, więc mimo, iż jest świadoma pomyłki i wie, że nie jest wnuczką zmarłej, liczy, że uszczknie ze spadku kwotę, która podratuje jej finanse. Rozwiązanie, choć nieuczciwe, wydaje się jedynym wyjściem z jej nieciekawej sytuacji. Na miejscu okazuje się, że nie tylko ona ma coś do ukrycia, a mury posiadłości są niemym świadkiem mrocznych tajemnic i cierpień jej mieszkańców na przestrzeni lat. Negatywne emocje przeradzają się w prawdziwą burzę po odczytaniu testamentu Hester Westaway. Czy taki był cel starej, zgorzkniałej kobiety, by skłócić rodzinę, by jeszcze po śmierci wetknąć kij w mrowisko i zamieszać? Za sprawą kart pamiętnika poznajemy mieszkańców posiadłości sprzed ponad dwudziestu lat. Miejsca „w którym ludzie cierpieli w ciszy, gdzie posiłki jedzono w napięciu i strachu, gdzie skrywano sekrety”. Sekrety, które po latach zaczynają wychodzić stopniowo, wypełzać na powierzchnię niczym oślizgłe, jadowite żmije. Jakie tajemnice odkryje Hal i czy mieszkańcy posiadłości obnażą tę, którą sama skrywa? Największym atutem powieści jest jej mroczny klimat podszyty niepokojem, piętrzącymi się tajemnicami, kłamstwami i hipokryzją. Idealnie wpasowuje się w niego postać gosposi tyleż leciwej, co bezczelnie złośliwej, która zdaje się wiedzieć więcej, niż wyjawia i prowadzić własną grę. I oczywiście stare, zaniedbane domiszcze w gotyckim stylu żyjące własnym życiem i skrywające sekrety swych mieszkańców. Szczypta magii związana z odczytywaniem kart tarota jest tą przysłowiową wisienką na torcie. Zachęcam Was do lektury, ciekawa jestem, czy zakończenie zaskoczy Was równie mocno jak mnie.
5

Anka Wieczorek

10.07.2021

Dla Hal dzieciństwo i beztroska skończyła się w dniu śmierci jej matki. Od tamtej pory musi radzić sobie sama i
niestety nie najlepiej jej to wychodzi. Stos rachunków do zapłacenia rośnie, a do tego zbyt pochopnie zaciągnięta pożyczka wpedza ją w dodatkowe kłopoty. I wtedy nieoczekiwanie spada na nią wiadomość o śmierci babci i czekającym spadku. Problem w tym, że Hal nie jest tym za jogą ją biorą, a przynajmniej tak się jej wydaje. Choć uwielbiam naszych polskich autorów, jeśli chodzi o kryminały to trzeba przyznać, że przyzwyczaili nas do pewnego schematu. Jest zbrodnia (Od początku wiadoma), jest jakiś wybitny śledczy, ewentualnie jakaś osoba cywilna mocno związana z przedstawiona zbrodnią. Jednak Ruth Ware w "Śmierci Pani Westaway" poszła w zupełnie inna stronę. To powieść, która swoim stylem narzuca mi skojarzenie z wspaniałymi kryminałami Agathy Christie. Mamy podniszczoną posiadłość i grupę osób uwikłanych w dziwną tajemnicę sprzed lat ale tylko jedna z nich zna całą prawdę. Zgadniecie która? Bo ja przyznam szczerze, że nie byłam w stanie, a ostatnie 100 stron czytałam jak w transie, z niepokojem, chcąc za wszelką cenę dowiedzieć się co wydarzyło się 20 lat wcześniej. Bawiłam się doskonale czytając tę książkę, pióro Pani Ware jest lekkie i przyjemne co wcale nie przeszkadzało jej w uzyskaniu mrocznej, dusznej atmosfery podniszczonego domu. Razem z Hal próbowałam rozgryźć tajemnicę tego miejsca.
4

Marta Karnacewicz

24.06.2021

"Zamknęła oczy, leżała nieruchomo w małym łóżku, czując zimno poduszki na policzku i nasłuchując dźwięków domu szykującego się do snu.
Wszędzie wokół czuła duszącą obecność Westawayów. O szybę zabębnił znowu deszcz i pomyślała, że usłyszała - chociaż może jej się wydawało- dalekie dźwięki fal rozbijających się o brzeg." Hal, tarocistka borykająca się z problemami finansowymi, niespodziewanie dostaje informacje o spadku po swojej babce. Jest tylko jeden "drobny" szczegół, który się nie zgadza, jej dziadkowie nie żyją od ponad 20 lat. Jesteście zaintrygowani? Jeżeli tak, to słusznie, bo ta historia jest po prostu genialna. Mroczna, tajemnicza, niezwykle klimatyczna, wciąga nas od razu i sprawia, że czujemy się nieswojo podczas lektury, tak jakbyśmy razem z główną bohaterką utknęli w posiadłości w Penzance. Poza tym ta książka jest niesamowicie stylowa i elegancka, a nieustająca atmosfera grozy i osaczenia przywodzi na myśl powieści gotyckie. Teraz w pełni rozumiem zachwyty nad Ruth Ware , ponieważ jeśli "Pod kluczem" jest tak samo dobre, to chyba znalazłam kolejną autorkę, której książki będę brała w ciemno.

Podsumowanie

1
x0
2
x0
3
x1
4
x4
5
x5
4,40

Booktrailery