Przedpremierowo udostępnimy Wam fragment książki „Zima zasypie miłością” Karoliny Wilczyńskiej!
Grudniowy poranek wydawał się Martynie zimniejszy niż dotychczasowe. I nie dlatego, że w nocy znowu padał śnieg, a mróz nie odpuszczał. To zimno czuła gdzieś w środku, w sercu.Poprzedniego wieczora długo nie mogła zasnąć. Przewra- cała się z boku na bok, rozmyślając o tym, co się wydarzyło. Tobiasz nie odezwał się już do niej ani słowem. Poszedł spać nachmurzony. Widziała, że obrzucał ją pełnymi wyrzutów spojrzeniami, a to jeszcze bardziej ją zdołowało.
Obudziła się pełna sprzecznych uczuć, wymięta, smutna i rozdarta wewnętrznie. Nawet mocna kawa nie pomagała.
Stanęła przy kuchennym oknie i patrzyła na poranny ruch. Ludzie opatuleni szalikami, w czapkach nasuniętych głęboko na oczy brnęli przez niedokładnie odśnieżone chodniki, na których śnieg zamieniał się w szarą breję. Samochody sunęły ostrożnie oblodzonymi ulicami, bo służby drogowe jak zawsze nie potrafiły uporać się ze skutkami zimowej aury. Nieco wyżej zima wyglądała trochę bardziej atrakcyjnie. Poduszki śniegu malowniczo zalegały na gałęziach drzew, a na przysypanych śniegiem dachach odciski ptasich nóg tworzyły nieregularne wzory.
Jakby równolegle istniały dwa światy, oddzielone niewidzialną granicą — pomyślała Martyna. — W tym wyższym, bliżej nieba, zima jest piękna i nieskazitelna, w tym przyziemnym — szara, ponura i pozbawiona uroku. Zupełnie jak w mojej głowie — westchnęła ze smutkiem. — Z jednej strony perspektywa sukcesu, dobra passa i zadowolenie, a z drugiej rozczarowanie, dylemat i niepewność. Oba te światy istnieją równocześnie i są równie realne. Nie sądziłam, że tak może być…
Dotychczas Martyna zawsze wiedziała, co powinna zrobić. Nie miała problemu z podejmowaniem decyzji. Nawet jeżeli znajdowała się w trudnej sytuacji, nie doświadczała dylema- tów. Albo było dobrze, albo źle. Przecież nie może być jednocześnie i tak, i tak.
A jednak było.
Wzdrygnęła się, słysząc, że Tobiasz wszedł do kuchni.
– Cześć — powiedział, ale nie było to wesołe powitanie, a raczej rzucone z obowiązku.
– Cześć — odpowiedziała lekko drżącym głosem. — Zaraz zrobię jajecznicę. Pewnie jesteś głodny…
– Nie trzeba, dzięki — odparł spokojnie, choć chłodno. — Zjem kanapkę i pójdę pobiegać.
Miała na końcu języka uwagę o mrozie i śniegu, ale po- wstrzymała się. Wiedziała, że mężczyzna i tak pójdzie. I tym razem nie chodziło o kondycję. Po prostu nie chciał spędzać z nią poranka.
Po jego wyjściu snuła się po mieszkaniu bez celu. Nie potra- fiła zabrać się do pracy. Jej myśli wciąż krążyły wokół rozmo- wy z Tobiaszem i wiadomości, którą odczytała poprzedniego wieczora. Po raz pierwszy w życiu nie wiedziała, co ma robić.
Tobiasz wrócił, wziął prysznic, przebrał się, a ona wciąż siedziała w szlafroku.
– Idę do pracy — poinformował mężczyzna.
Skinęła głową bez słowa. Kiedy zatrzasnęły się za nim drzwi, sięgnęła po laptopa i jeszcze raz przeczytała e-mail.
Na coś takiego czekałam, o tym przecież marzyłam. Dla- czego więc się nie cieszę? — pytała samą siebie.
Odłożyła komputer i ukryła twarz w dłoniach. Podniosła wzrok dopiero na dźwięk telefonu. Nie miała ochoty na żad- ne rozmowy. Niechętnie zerknęła na wyświetlacz leżącego na stoliku smartfona. Dzwonił Krzysztof Woliński. Westchnęła i wzięła komórkę do ręki. Jego nie mogła zlekceważyć, tak wie- le jej pomógł ostatnio.
– Cześć. Mam nadzieję, że cię nie obudziłem — usłyszała niski męski głos.
– Ależ skąd! Nie sypiam do południa. — Starała się, żeby powitanie zabrzmiało energicznie i wesoło.
– Właśnie planowaliśmy w firmie kulig dla pracowników. Wiesz, taka świąteczna impreza integracyjna — poinformował z zadowoleniem biznesmen. — I przyszło mi do głowy, że mog- libyśmy też coś takiego zrobić. Może nie od razu kulig, ale na przykład
– My, to znaczy kto?
– Miałem na myśli ciebie, Tobiasza, Dianę i panią Wandę, jeśli będzie chciała — wyjaśnił Woliński. — Ostatnio dobrze się bawiliśmy, więc warto to powtórzyć. Jak uważasz?
Martyna nie potrafiła wykrzesać z siebie entuzjazmu. Jej milczenie Krzysztof odebrał jako krytykę swojej inicjatywy.
– Uważasz, że to zły pomysł?
– Nie, nie! — zaprotestowała szybko. — Po prostu dzisiaj nie mam nastroju do planowania zabawy.
– Jakieś problemy?
– Właściwie sama nie wiem…
– Mogę ci pomóc?
Zastanowiła się przez moment. Owszem, może — stwierdziła. — Potrzebuję kogoś, kto będzie potrafił spojrzeć na to wszystko obiektywnie, bezstronnie i bez emocji. Rozważyć wszystkie za i przeciw.
„Zima zasypie miłością”, Karolina Wilczyńska, str. 87-90