Martyna Pustelnik zadebiutowała w Czwartej Stronie z książką „Nie rób scen, Flora”. Jej opowieść szybko zaczęła zdobywać pierwsze entuzjastyczne opinie. Oceniana jako pełna niebanalnego poczucia humoru i niezwykle wciągająca. Z pewnością wielu czytelników jest więc ciekawych samej autorki.
Dlatego poprosiliśmy Martynę, aby przedstawiła kilka faktów o sobie. Poznajcie ją i zapamiętajcie jej nazwisko, bo jeszcze nie raz usłyszycie o niej w Czwartej Stronie!
10 faktów o Martynie Pustelnik
- Bardzo długo chciałam być „wielką artystką”. Poszłam do szkoły plastycznej. Marzyłam o pracy przy filmach animowanych, najlepiej w wytwórni filmów Walta Disneya. Szybko się jednak okazało, że mam astygmatyzm, brak widzenia przestrzennego i umiarkowany talent, więc wszystko, co rysowałam, było krzywe albo płaskie. Nadal lubię rysować, ale raczej „do szuflady” niż „na ścianę”.
- Mam najgorszą orientację w terenie w historii ludzkości. Kiedyś przez prawie godzinę nie potrafiłam wyjść prawidłowo z jednego z warszawskich przejść podziemnych.
- Jestem bardzo roztargniona. Potrafię zgubić wszystko: buty, torebkę, kilka par czapek, portfel. W tym roku zgubiłam klucze do mieszkania tuż przed wyjazdem do Berlina. Znalazłam je dopiero po powrocie. Były w parku na chodniku.
- Piszę po książkach, które czytam. Zazwyczaj tylko zaznaczam ciekawe fragmenty i piękne cytaty, ale zdarza mi się też poprawiać literówki albo krytykować zachowanie bohaterów.
- Co poniedziałek, wpadam do jednego z warszawskich lokali na tak zwany PubQuiz, czyli drużynowe odpowiadanie na 45 pytań z szeroko rozumianej wiedzy ogólnej. Mój zespół nazywa się Stowarzyszenie Umarłych Kotletów i od 2018 roku nie wygrała ani jednej rozgrywki. (Może w tym roku się uda!)
- Kocham każdy sposób opowiadania historii. Wszystko mi jedno, czy to tekst piosenki, gra komputerowa, komiks, podcast, książka, serial, film czy balet. Dajcie mi dobrą historię, a będę kwiczeć ze szczęścia jak nowo narodzona świnka.
- Uczyłam się wielu języków, z których nic nie pamiętam. Japoński, francuski, szwedzki, arabski… wszystkie zaczynałam i dość szybko porzucałam. Biegle mówię jedynie po angielsku, co jest o tyle przydatne, że mój brat jest Brytyjczykiem i nie mówi w ogóle po polsku, więc gdybym i ten język zapomniała to nie bylibyśmy się w stanie dogadać. (Czasem nadal nie możemy, ale to już nie jest kwestia bariery językowej haha).
- Moim ulubionym dniem w roku jest Tłusty Czwartek. Zazwyczaj zamawiam sobie górę pączków, każdy z innym nadzieniem, a potem jem je po kolei i każdemu wystawiam ocenę na podstawie bardzo skomplikowanego algorytmu, który sama sobie wymyśliłam.
- Jestem koneserką złych filmów. Chodzę do kina na seanse filmów, które nigdy nie powinny ujrzeć światła dziennego. Takich, przy których „The Room” to arcydzieło. Widzieliście kiedyś „Ptakodemię”? Ja tak. I chętnie zobaczyłabym ją jeszcze raz.
- Po raz pierwszy uznałam, że chcę być pisarką, kiedy w podstawówce przeczytałam, że Meg Cabot lubi swoją pracę za to, że może ją wykonywać, leżąc na łóżku w piżamie. To było 20 lat przed pandemią, kiedy niewiele osób wiedziało, że stanie się to naszą codziennością. Pamiętam, że pomyślałam wtedy: „Też tak chcę!” i zaczęłam pisać swoją pierwszą książkę. Miałam 10 lat. Nie była to dobra książka.