Aktualności
Przeczytaj przedpremierowy fragment
28.05.2020

Przeczytaj przedpremierowy fragment "Widoków" Agnieszki Lis

Już dziś udostępniamy Wam przedpremierowy fragment najnowszej książki Agnieszki Lis. „Widoki” to kontynuacja historii znanej Wam z „Pocztówek”. Jak potoczyły się losy bohaterów z poprzedniego tomu? Jakie wzloty i upadki przyniosło im dorosłe życie? Premiera książki już 03.06.

Nigdy nie wierzyłam w magię. Nie zastanawiałam się nad nią. Jest niepraktyczna, nie miałam więc na nią czasu. Dzięki Piotrowi odkryłam, jak wiele rzeczy i spraw wokół nas jest z pogranicza nierealności. Tyle razy byliśmy z Kac­prem na tarasie Pałacu Kultury, tyle razy oglądałam ten widok, i nigdy nie widziałam magii wokół. A przecież jest. Trzeba się widocznie zakochać, by ją dostrzec.

Odwracam głowę jeszcze dalej w lewo, na wschód. Wiel­kie reklamy mrugają do mnie kolorem, wtłaczają Warszawę w plastik, sztuczny komiks. Kolory są ostre, rażące, unoszę wzrok wyżej. Wyraźne są tylko światła w szarości, najbar­dziej oświetlenie Siekierek, pasiastych kominów przecinają­cych niebo jak ostre sztylety. Wracam wzrokiem na zachód. Wieżowiec Libeskinda zasłania mi widok, podobnie jak ho­tel InterContinental. Pozostaje do podziwiania poświata, może jeszcze bogatsza, bizantyjska, pozostawiająca miejsce wyobraźni. Świateł wokół nas jest coraz więcej, podobnie jak zmroku, i jak zachwytu we mnie.

Raptem tuż przed nami wybucha złoto. Razi w oczy, po­między wieżowcami słońce przebiło chmury, przekłuło koł­drę mgły, aż przymykam oczy. Wzdycham.

– Naprawdę cię ruszyło – mówi Kacper.

Nie rozumiem. Patrzę na niego z niemym pytaniem. On milczy. Dopiero gdy ostatni promień odchodzi i przecho­dzimy na północną stronę tarasu, spoglądając w prawo, na oświetloną kopułę Stadionu, Kacper się odzywa.

– Jesteś nieprzytomna z zakochania. Też kiedyś byłem.

– I wciąż jesteś, ale już inaczej. Możesz sobie wygady­wać, ale kochasz Sylwię i Zosię tak bardzo, że nawet znosisz teściową. Chociaż ci przeszkadza.

Mądrzę się, ale wiem, że mam rację.

– Oczywiście, że masz rację – przytakuje Kacper, jak­by słyszał moje myśli. – Ale ten etap jest… wiesz… dosyć śmieszny.

Wyciągam przed siebie rękę, próbując dosięgnąć Kac­pra. Chętnie bym mu przyłożyła, odsuwa się jednak szybko. Choć właściwie…

– Wiesz – mówię w końcu – mam powód.

– Oczywiście – odpowiada nieuważnie.

– Zgodziłam się.

Kacper powoli przekręca głowę w moją stronę. Jakby był lalką z Akademii pana Kleksa. Ambroży? Tak miał na imię ten chłopiec?

– Wyznaczyliśmy datę ślubu. Na dwudziestego siódme­go marca.

 

Agnieszka Lis