Tam Ci będzie lepiej

tym komisarzem będzie dłuższa. A Ryszard Ćwirlej udowadnia, że jest mistrzem nie tylko neomilicyjnych fabuł, ale w okresie międzywojennym porusza się równie sprawnie. W Poznaniu (czy, jak kto w tamtych czasach często mawiał, Posen) grasuje tutejszy Kuba Rozpruwacz, który za cel wziął sobie kobiety pracujące na ulicy. Fischera zadaniem jest go złapać, co jest o wiele trudniejsze, niż w dzisiejszych czasach, gdy mamy dostępne komputery, laboratoria, profilerów kryminalnych. W międzyczasie zostaje też poproszony o pomoc w rozwiązaniu sprawy, określiłabym to, szpiegowskiej. Choć książka jest słusznych rozmiarów, czyta się naprawdę sprawnie, mimo, że początek ma sporo opisów i mało rozmów. W miarę rozwoju akcji, dialogów jest więcej, bo dzieje się więcej. A gdy już się w fabułę wejdzie na sto procent, nie odpuści do końca. Cieszę się również, że książka miała na końcu słowniczek wyjaśniający niecodzienne dla mnie słownictwo, bo choć niemiecki mam w miarę opanowany, to razem z gwarą wielkopolską chwilami miałam trudności, by załapać znaczenie poszczególnych słów za pierwszym razem.