Śmierci ulotny woal

Autor: Ryszard Ćwirlej

Seria: Antoni Fischer

Dane podstawowe

  • Data premiery: 2022-06-29
  • ISBN: 9788367176798
Cena:
44,90 zł
Produkt dostępny
Cena:
35,90 zł
Produkt dostępny

Opis książki Śmierci ulotny woal

Mistrz kryminału retro powraca w znakomitym stylu!

Poznań, kwiecień 1930 roku. Podczas seansu spirytystycznego przywołana z zaświatów postać pułkownika Hermana von Zanthiera wieszczy śmierć jednego z uczestników spotkania. Można by było uznać to za żart, gdyby nie fakt, że po niedługim czasie, wskazany przez ducha, wicekonsul Albrecht von Pieskow znika bez śladu. Czy przepowiednia się spełniła, czy powodów absencji należy szukać gdzie indziej? Jeśli jest w Poznaniu ktoś, kto może rozwiązać tę zagadkę, to jest nim bez wątpienia komisarz Antoni Fischer.

Dramaty rozgrywają się nie tylko na salonach. Stróża gospody Pod Świńskim Uchem znaleziono martwego w jego własnym łóżku. Śmiertelny cios zadano profesjonalnie, prosto w serce. Motyw i sprawca pozostają nieznani.

Tymczasem szef złodziejskiej szajki, Tolek Grubiński, przyjmuje zlecenie, które wymaga od niego opuszczenia kraju i wizyty w Stettinie. Musi się dostać do sejfu znajdującego się w miejscu, do którego włamać się niełatwo. Waga tego zadania jest spora, a ryzyko warte podjęcia.

Ryszard Ćwirlej gawędziarskim stylem snuje opowieść, która przenosi w przeszłość, i ożywia ją na oczach czytelników. Jako przemytnik historii dba o to, by fikcyjnych bohaterów osadzić w międzywojennych realiach. W tle coraz bardziej napięte stosunki polsko-niemieckie, a na pierwszym planie kryminalne intrygi i bohaterowie, z którymi nie sposób się nudzić.

O autorze

Dane szczegółowe

Data premiery: 2022-06-29
ISBN: 9788367176798

Opinie o książce Śmierci ulotny woal, Ryszard Ćwirlej

4

Zaczytana Angie

21.12.2022

Mój stosunek do historii zawsze był trudny do określenia. Z jednej strony nie pasjonowała mnie, z drugiej jednak bez trudu
przyswajałam różne fakty. Muszę też przyznać, że naprawdę zainteresowana byłam, gdy trzeba było zagłębić się w XX wiek, czyli w tą ciągle żywą historię. Miałam to szczęście, że było mi dane poznać prababcie i pradziadków, dla których wojna nie była jedynie opisem z podręcznika, może dlatego właśnie chciałam zapoznać się ze szczegółami rzeczywistości, w jakiej musieli przetrwać. Ten przydługi wstęp wypłynął ze mnie pod wpływem lektury, której akcja toczy się w okresie międzywojennym, bo po raz kolejny zaczęłam się zastanawiać, dlaczego tak bardzo oczarował mnie cykl powieści z Antonim Fischerem. Jednym z czynników jest właśnie to, że historia XX wieku jest mi bliska. Poza tym sam styl Ryszarda Ćwirleja ma na to ogromny wpływ. Nie bez znaczenia jest też ogromny realizm na kartach tych książek. "Śmierci ulotny woal" różni się znacznie od poprzedniego tomu. Autor położył w moim odczuciu większy nacisk na obyczajowość i na mnie zadziałało to piorunująco. Czułam się tak, jakbym przeniosła się w czasie, jakbym znalazła się w innej epoce. Ryszard Ćwirlej dba o każdy szczegół, o język, o kreację bohaterów, o wplecenie ich losów w autentyczne wydarzenia. Mnie takie rzeczy naprawdę zachwycają, nawet jeżeli fabuła toczy się ledwie trzydzieści lat wstecz, bo to dla mniej już inny świat, taki, jakiego nie znam, a tutaj mówimy o czasach, w których współcześni twórcy także nie mieli szansy żyć, więc muszą wykonać katorżnicą pracę, by wiarygodnie odmalować koloryt nie tyle historyczny, co obyczajowy. Jednak to miał być z założenia kryminał i gdybym miała oceniać tę powieść w tej kategorii, to miałabym z tym ogromny problem, bo zwyczajnie praktycznie nie zwracałam uwagi na wątki związane z przestępstwami. Było ich kilka, lecz żaden szczególnie mnie nie zainteresował, tym bardziej, że ten główny zaczął się od seansu spirytystycznego, a mój stosunek do zjawisk paranolmalnych jest delikatnie mówiąc sceptyczny. "Śmierci ulotny woal" to świetna powieść osadzona w realiach Polski międzywojennej, która zachwyci nawet tych zupełnie niezainteresowanych historią. Niech najlepszą rekomendacją będzie to, że nawet mi nie przeszkadzał ten brak kryminału w kryminale. Moje 7/10.
5

Jolanta Bugała-Urbańska

24.08.2022

Wracamy do międzywojennego Poznania wraz z komisarzem Antonim Fischerem! I mimo że jest to już siódma część mojego ulubionego cyklu
kryminałów retro, to trzeba przyznać autorowi, że pomysłów na fabułę mu nie brakuje. Niezmiennie też zachwyca wpleceniem losów bohaterów w aktualną sytuację społeczno-polityczną i nieco ironicznym humorem, okraszonym poznańską gwarą, którą ponownie mam okazję sobie odświeżyć i podszlifować. I co więcej, tym razem zaintrygował mnie od pierwszych stron, zapraszając na seans spirytystyczny u pewnej hrabiny, podczas którego duch wskazuje na rychłą śmierć wicekonsula von Pieskowa. Przepowiednia nabiera realnych kształtów, gdy mężczyzna rzeczywiście znika. Do odszukania niemieckiego dyplomaty zostaje wyznaczony sam komisarz Fischer, bo sytuacja ta może zaognić i tak napięte stosunki polsko-niemieckie. A może komuś właśnie na tym zależy? Powieści autora nigdy nie pozostają jednowątkowe, więc i tym razem trafiamy również do mieszkania zamordowanego dozorcy, czy uczestniczymy w tajnej akcji wywiadowczej Tolka Grubińskiego i jego złodziejskiej szajki w niemieckim Szczecinie. Często towarzyszymy też wywiadowcom Olkiewiczowi i Okoniowi podczas konsumpcji wzbogaconej procentami, a to Pod świńskim Uchem, a tu U Okonia. Co zrobić jak w te miejsca prowadzą tropy? Taka praca. A już aspirant Oskierko przeszedł tym razem samego siebie. Pech, czy zwykła głupota? W każdym razie z jego poczynań i ich konsekwencji można śmiać się do łez. Autor jak zawsze umiejętnie połączył wszystkie wątki prowadzące do zaskakującego zakończenia wywołującego uśmiech na twarzy, a z tej swoistej podróży w czasie aż szkoda było wracać. I chociaż miałam odczucie, że trochę mało było w tym tomie samego Fischera, to pozostali bohaterowie, których zdążyłam obdarzyć sympatią w poprzednich częściach zapewnili mi znakomitą rozrywkę. Z nimi nie sposób się nudzić!
5

IG: paooska

26.07.2022

Kiedy podczas seansu spirytystycznego duch zmarłego przepowiada śmierć wicekonsula, amtosfera gęstnieje. A kiedy ów wicekonsul faktycznie przepada, sprawa nabiera tempa...
I trup gdzieniegdzie jaki się pojawi, i pościg będzie, i złodziejska szajka... i komisarz Fischer we własnej osobie! Kto czytuje książki pana Ćwirleja, tego zachęcać raczej nie trzeba do lektury. Natomiast jeśli który jest taki ejber, co to jeszcze się zastanawia, to mam jedną krótką radę: nie daj się długo namawiać! Odnosząc się do całej serii z komisarzem Antonim Fischerem, muszę zwrócić uwagę na niepowtarzalny, akuratny klimat książek pana Ryszarda. Poznań, lata trzydzieste ubiegłego wieku - to tam przenosimy się jakby za pomocą wehikułu... tym wehikułem jest pióro autora, które doskonale rysuje przed czytelnikiem obrazy. Za pomocą słów przelanych na papier możemy poczuć się jakbyśmy spacerowali ulicami dawnego Poznania, gdzie kejtry wściekle ujadają na obcych, a niejeden szuszwol kryje się po rynsztokach, kiedy szkieły wychodzą na ćmika. Do mnie ten klimat przemawia bardzo! Szczególnie, kiedy pierwsze skrzypce gra niezastąpiony Antoni Fischer, który - jak zwykle - ma nie lada zagadkę do rozwiązania. A że komisarz to bardzo ambitny człowiek, to i w zaświaty ruszy na poszukiwanie człowieka.
4

"Śmierci ulotny woal"

25.07.2022

Autor już po raz siódmy wraz z komisarzem Antonim Fischerem, zabiera nas do lat 30 -tych ubiegłego wieku. Do okresu
międzywojennego, w którym jak wiadomo stosunki polsko- niemieckie były coraz bardziej napięte. A co robi w takim okresie nasz komisarz? Oczywiście łapie przestępców i rozwiązuje różne zagadki kryminalne. Książka rozpoczyna się dość ciekawie i nieprawdopodobnie. Otóż podczas seansu spirytystycznego została przywołana z zaświatów postać pułkownika Hermana von Zanthiera, która przepowiedziała śmierć Albrecht a von Pieskow. I można by sobie pomyśleć, że autor robi sobie z nas żarty i zamiast kryminału mamy fantastykę. Okazuje się, że faktycznie nasz Albrecht znika. Co się wydarzyło? Oprócz sprawy z duchami komisarz ma jeszcze inne i równie ciekawe sprawy do rozwiązania. Stróż gospody „Pod świńskim uchem”, zostaje znaleziony martwy w swoim własnym łóżku, a wszędzie w około niego było mnóstwo krwi. Kto i dlaczego zabił biedaka? Komisarz Antoni musi rozwiązać wiele zagadek i przesłuchać dużo osób. Książka posiada elementy gwary poznańskiej, przez co sprawia, że ten kryminał wyróżnia się spośród innych, ale zarazem sprawia, że książkę czyta się ciężko. Ciężko, ale nie oznacza to, że jest gorsza. Trzeba po prostu bardziej skupić się i co jakiś czas zerknąć do słowniczka, w którym autor wyjaśnia wiele z tego „języka”. Bo kto wie, co to jest za danie o nazwie „ślepa ryba”? Bo chociaż w nazwie jest ryba, to nic ta potrawa z nią nie ma wspólnego. Albo co to jest „drynda”? Autor zadbał o detale. Z dokładnością opisał życie i codziennie czynności mieszkańców z okolic Poznania w pierwszej połowie XX wieku. Z dokładnością, również opisał przemyślenia komisarza podczas prowadzenia przez niego śledztwa. „Śmierci ulotny woal” to na pewno świetny kryminał w stylu retro, przy którym nie ma mowy o nudzie. Wciąga od pierwszej strony, posiada zaskakujące zwroty akcji. Są tu trupy, krew, zagadki kryminalne do rozwiązania – wszystko to co dobry kryminał powinien w sobie zawierać. A jeśli ktoś do tej pory nie miał okazji przeczytać poprzednich części, to nic straconego, bowiem nie są one sobą bardzo powiązane i można je czytać w dowolnej kolejności.
4

z_ksiazka_w_plecaku

06.07.2022

Autor już po raz siódmy wraz z komisarzem Antonim Fischerem, zabiera nas do lat 30 -tych ubiegłego wieku. Do okresu
międzywojennego, w którym jak wiadomo stosunki polsko- niemieckie były coraz bardziej napięte. A co robi w takim okresie nasz komisarz? Oczywiście łapie przestępców i rozwiązuje różne zagadki kryminalne. Książka rozpoczyna się dość ciekawie i nieprawdopodobnie. Otóż podczas seansu spirytystycznego została przywołana z zaświatów postać pułkownika Hermana von Zanthiera, która przepowiedziała śmierć Albrecht a von Pieskow. I można by sobie pomyśleć, że autor robi sobie z nas żarty i zamiast kryminału mamy fantastykę. Okazuje się, że faktycznie nasz Albrecht znika. Co się wydarzyło? Oprócz sprawy z duchami komisarz ma jeszcze inne i równie ciekawe sprawy do rozwiązania. Stróż gospody „Pod świńskim uchem”, zostaje znaleziony martwy w swoim własnym łóżku, a wszędzie w około niego było mnóstwo krwi. Kto i dlaczego zabił biedaka? Komisarz Antoni musi rozwiązać wiele zagadek i przesłuchać dużo osób. Książka posiada elementy gwary poznańskiej, przez co sprawia, że ten kryminał wyróżnia się spośród innych, ale zarazem sprawia, że książkę czyta się ciężko. Ciężko, ale nie oznacza to, że jest gorsza. Trzeba po prostu bardziej skupić się i co jakiś czas zerknąć do słowniczka, w którym autor wyjaśnia wiele z tego „języka”. Bo kto wie, co to jest za danie o nazwie „ślepa ryba”? Bo chociaż w nazwie jest ryba, to nic ta potrawa z nią nie ma wspólnego. Albo co to jest „drynda”? Autor zadbał o detale. Z dokładnością opisał życie i codziennie czynności mieszkańców z okolic Poznania w pierwszej połowie XX wieku. Z dokładnością, również opisał przemyślenia komisarza podczas prowadzenia przez niego śledztwa. „Śmierci ulotny woal” to na pewno świetny kryminał w stylu retro, przy którym nie ma mowy o nudzie. Wciąga od pierwszej strony, posiada zaskakujące zwroty akcji. Są tu trupy, krew, zagadki kryminalne do rozwiązania – wszystko to co dobry kryminał powinien w sobie zawierać. A jeśli ktoś do tej pory nie miał okazji przeczytać poprzednich części, to nic straconego, bowiem nie są one sobą bardzo powiązane i można je czytać w dowolnej kolejności.
4

idrysss

01.07.2022

Antoni Fischer powraca. Nie jest to moje pierwsze spotkanie z tym detektywem. Ale mogę powiedzieć, że najlepsze jak do tej
pory. Przenosimy się do Poznania, ale do roku 1930. Widzimy, że podczas seansu spirytystycznego wywołana postać Hermana von Zanthiera oznajmia, że ktoś z tej grupy w bliskiej przyszłości zginie. Nikt nie wierzy, to jakiś dobry żart by ich nastraszyć. Ale jednak osoby zaczynają dumać czyli jednak nie był to żart - bez śladu znika wicekonsul Albrecht von Pieskow. W tym rzecz, że i on był na miejscu, siedział na tym samym sensie co reszta. W głowie rodzą się myśli, czy aby to napewno prawda czy owy wicekonsul po prostu gdzieś wyjechał bez powiedzenia słowa. Do sprawy jest wybrany nie kto inny jak Antoni. W mieście jednak nie poprzestaje się na poszukiwaniu konsula. Tutaj dzieje się coś dziwnego. Jakby jedna sprawa nie wystarczyła. W gospodzie ginie mężczyzna. Sprawca pozostaje na wolności. Dodatkowo szajka złodziejska wyciąga swoje macki po za granice kraju. Dlaczego? Zobaczcie sami. Ale powiem jedno Antoniemu nic nie umknie. On jest niezastąpiony. Znów Autor przenosi nas w klimat retro, czujemy tamte czasy z każdą stroną. Czyta się z zapałem i ciekawością, bo tutaj nie ma nadal tak wysokiej technologii jak współcześnie i trzeba się trochę nagłówkować by rozwiązać sprawę. Ale co to dla Antoniego. Jest trzeźwość umysłu, dokładność i chęć odkrycia prawdy sprawia, że czytelnik nie chce odłożyć książki. Tak jak poprzednie czyta się bez żadnych większych problemów, nie ma tutaj wątków zbędnych dla fabuły. Po prostu tu wszystko się układa jak puzzle. Po woli, ale jednak z dokładnością. Bardzo, bardzo dziękuję @czwartastronakryminalu za egzemplarz! 🤗🤗🤗

Podsumowanie

1
x0
2
x0
3
x0
4
x4
5
x2
4,40