Aktualności
„Kto czyni zło” Agnieszki Pietrzyk – przeczytaj fragment thrillera!
22.03.2021

„Kto czyni zło” Agnieszki Pietrzyk – przeczytaj fragment thrillera!

Nowa książka Agnieszki Pietrzyk „Kto czyni zło” trafi na półki już 23 marca. Mamy dla Was przedpremierowy fragment powieści – emocjonującej lektury!

Krótkim sygnałem odezwał się jej telefon. Zauważyła potępiające spojrzenie mamy. Bezgłośnie przeprosiła, ruszając wargami. Powinna pamiętać, że Leon nie lubi, gdy komórki przeszkadzają rodzinie podczas posiłku. Wyjęła aparat z kieszeni spodni, żeby go wyciszyć. Nawyk wziął górę i rzuciła okiem na przychodzącą wiadomość. Numer nadawcy wydał się jej znajomy, zwłaszcza trzy ostatnie cyfry: zero, dziewięć, dziewięć. Nie szukała w pamięci, do kogo należy, zaraz się tego dowie. Otworzyła esemesa i przeczytała: „Masz piękny głos, jak anioł, wciąż dźwięczy mi w uszach, ale call center to nie jest praca dla ciebie. Dobrze, że nie jesteś telemarketerką”. Nie mogła uwierzyć, że napisał do niej adorator Aliny Michalskiej. Patrzyła na wyświetlacz, a słowa latały jej przed oczami. Nie zastanawiając się długo, odpisała: „Może chciałbyś mnie usłyszeć drugi raz? Pogadamy?”.

Stuknęła w przycisk wyślij i wyciszyła aparat. Położyła go obok talerza, aby zobaczyć przychodzącą wiadomość. Znowu napotkała niezadowolone spojrzenie mamy nakazujące jej schować telefon. Nie posłuchała, nie mogła, to było zbyt ważne, dotyczyło jej pierwszego zlecenia. Czekała na esemesa w maksymalnym napięciu. Nie rozumiała prowadzonych przy stole rozmów, nie czuła smaku zrazów, nie zwracała uwagi na Ignasia, cały jej świat skurczył się do wyświetlacza telefonu, który pozostawał ciemny. Nie mogąc się doczekać, ponownie przeczytała wiadomość od tajemniczego wielbiciela, po czym zaczęła ją analizować. Zadzwoniła do niego jako telemarketerka, ale on wiedział, że nią nie jest. Domyślił się? Nie. Po prostu wpisał jej numer w najpopularniejszą wyszukiwarkę i znalazł ofertę biura detektywistycznego. Zaklęła pod nosem. Zachowała się bardzo głupio, dzwoniąc do niego ze swojego aparatu. Niestety, nie posiadała niezarejestrowanej karty sim, będzie musiała się o taką postarać, jutro zamówi ją sobie u czeskiego operatora, który udostępnia możliwość doładowywania przez stronę internetową.

Wyświetlacz błysnął, dając znać, że przyszedł esemes. Chwyciła telefon i stuknęła w wiadomość. Wzrokiem zagarnęła wszystkie słowa, jak gdyby od prędkości zapoznania się z ich sensem zależało jej życie: „Chciałbym cię bliżej poznać. Rozmowę zostawmy na później. Najpierw popiszmy do siebie”.

Przeszył ją dreszcz na myśl, że ten człowiek może przerzucić swoje chorobliwe zainteresowanie z Aliny na nią. Tego wolałaby uniknąć, ale jeśli ma go rozpracować, to powinna przyjąć tę propozycję.

Znowu przeczytała esemesa, próbując wyciągnąć informację z każdego słowa. Adorator nie chciał dostarczyć jej próbki swojego głosu. Tego powinna się spodziewać, wiedział przecież, że jest prywatnym detektywem i zapewne domyślił się, że działa na zlecenie Aliny Michalskiej. Utwierdziło ją to w przekonaniu, że wielbiciel jest kimś z otoczenia pielęgniarki.

Ula czuła się mało komfortowo, bo on sporo o niej wiedział, a ona o nim zupełnie nic. Znał nie tylko jej imię i nazwisko czy profesję, ale wchodząc na profil społecznościowy, mógł poznać znajomych i pooglądać zdjęcia, również te robione tutaj u mamy w Żółwińcu. Jeśli jest dość bystry, szybko też ustali jej adres w Elblągu. Zastanawiała się, w jaki sposób ma mu odpisać. Powinna go przechytrzyć i to prędko. Tylko jak to zrobić?

„Mam na imię Ula, a ty?” Gdy już wysłała tę wiadomość, zezłościła się na siebie. Zabrała się do sprawy jak nastolatka, próbująca poderwać chłopaka ze szkoły. Odpisał natychmiast: „Artur”.

Podał jej pierwsze z brzegu imię i co ona miała teraz z tym zrobić?

„Aleksander bardziej mi się podoba. Będę tak się do Ciebie zwracać”.

„Skoro tak chcesz, to ja nie mam nic przeciw”.

Odetchnęła. Niech tak będzie, na razie popiszą o banałach, a przez ten czas może wpadnie na jakiś dobry pomysł, jak go podejść.

— Ula, Leon do ciebie mówi. Głos mamy z trudem przebijał się przez jej uszy, jak gdy- by miała w nich watę.

— Przepraszam zamyśliłam się. — Uśmiechnęła się do ojczyma. — Mógłbyś powtórzyć?

Leon skrzyżował sztućce nad talerzem.

— Mam dla ciebie propozycję. Potrzebuję pracownika w moim salonie w Elblągu. Wiem, że masz swoje biuro detektywistyczne, ale przypuszczam, że na początku nie będziesz miała zbyt wielu klientów. W wolne dni mogłabyś przychodzić do salonu. Nieważne jak często, to mogą być dwa, trzy dni w tygodniu.

Nie proponował jej niczego wyjątkowego. Miała być sprzedawczynią w jego sklepie jubilerskim przy Hetmańskiej. Jedyny plus był taki, że oferował możliwość pracy w dowolne dni. Postanowiła przyjąć tę propozycję, żeby nie robić mu przykrości i żeby mamie było przyjemnie. Wszystkie oczy były skierowane na nią. Andrzej patrzył znad szklanki z winem, wyraźnie niezadowolony. Z kolei Marek miał rozbawioną minę.

Ula odchrząknęła, przygotowując się do oznajmienia, że bardzo się cieszy i przyjmuje ofertę. Nie zdążyła nic powiedzieć, bo Leon znowu zabrał głos:

— Proponuję ci czterdzieści złotych na godzinę.

— O! Aż tyle — wyrwało się z ust Róży.

— Wielu moich pracowników tyle zarabia — wyjaśnił Leon.

— Ale chyba nie sprzedawcy — oznajmiła Róża. Spoglądała na męża, a na jej twarzy rysowało się oszołomienie. Z kolei Sylwia wyglądała na zamyśloną, jak gdyby zastanawiała się, co tak naprawdę kryje się za propozycją teścia.

Ula podniosła z obrusu kawałek winogrona, który wypadł Ignasiowi z talerza, potem posłała zebranym promienny uśmiech. Stawka godzinowa sprawiła, że stanie za ladą w sklepie jubilerskim bez poczucia, że marnuje czas.

— Dzięki, Leon, chętnie będę pracowała w twoim salonie.

Marek podniósł szklankę z winem.

— No to wypijmy za twoją nową pracę.

Poza Andrzejem wszyscy wznieśli toast. Wyglądało na to, że tylko on stracił humor z powodu oferty ojca dla pasierbicy. A może jako jedyny nie udawał, było to wielce prawdopodobne. Ula od dawna podejrzewała, że Marek jest obłudny, jedno mówi, drugie myśli. Może się myliła, a może nie.

— Przestało ci smakować wino? Otworzyć inne? — zwrócił się Leon do najstarszego syna.

W jego głosie pobrzmiewała reprymenda. Andrzej uniósł kieliszek w stronę Uli.

— Gratuluję. Tylko żebyś nie umarła z nudów, stojąc za ladą.

— Bez obawy.

Nagle wszyscy stracili zainteresowanie jej osobą i powrócili do omawiania własnych spraw. Ignaś pobiegł do swojego pokoju, a Weronika przesiadła się na kanapę i uruchomiła smartfona. Róża też wstała od stołu, chodziła teraz po salonie z Mateuszkiem na ręku i próbowała zainteresować go piszczącym misiem.

Ula zerknęła na komórkę. Kolejnych wiadomości od adoratora Michalskiej, któremu nadała imię Aleksander, nie było.

Fragment książki „Kto czyni zło” Agnieszki Pietrzyk.

Bestsellery